YAMAHA na IFA 2019 - czyżby zmiany w oprogramowaniu ważniejsze od zmian sprzętowych?
Zaktualizowano: 17 cze 2020
Ponieważ w artykule wprowadzającym do relacji z #IFA_2019 (czytaj tu), #Yamaha została wywołana do tablicy po nazwisku, więc przyjrzyjmy się dokładniej, jak to z nią jest. Czy aby nie jesteśmy oto świadkami zmian, które wyznaczą nowy trend na najbliższych kilka lat - większego wykorzystywania potencjału drzemiącego w oprogramowaniu systemowym.

W przypadku Yamahy, takim bardzo pozytywnym przykładem zmian w oprogramowaniu, było udoskonalenie znakomitej funkcjonalności “Surround Ai” (Ai, czyli Artificial Intelligence to sztuczna inteligencja) występującej we flagowych amplitunerach.
Yamaha od dobrych 30 lat projektuje procesory DSP, i gdy w ubiegłym roku zaprezentowano pomysł na tzw. “ciche kino”, czyli kreowanie wielkiego rozmiarowo dźwięku dookólnego (jakbyśmy siedzieli w pomieszczeniu bez ścian) na zwykłych słuchawkach stereofonicznych dowolnego producenta, to zakochałem się w tym pomyśle od pierwszego słyszenia.

Ścieżka dźwiękowa, analizowana jest 5 razy na sekundę pod kątem oceny, co się na niej dzieje. Jaki jest stosunek udziału kanału centralnego (dialogi) do efektów głównych i tych pojawiających się gdzieś na marginesie pola widzenia, lub za nami. Na tej podstawie procesor DSP “konturuje” sygnał tworząc sugestywne złudzenie przebywania w przestrzeni otwartej (a już na pewno, nie przypomina to słuchania na słuchawkach).
Powiedziałbym, że film oglądany na kolumnach ma bardziej precyzyjny dźwięk, przez co, o dziwo, mniej naturalny - w życiu codziennym rzadko co (może poza klaksonem samochodu) ma charakter punktowy. Ruch jaki słyszymy na prawdziwej ulicy, to dość jednorodny mix: warkotów / pisków / szumu / rozgadanych przechodniów - i na słuchawkach z Silent Cinema Ai uzyskujemy właśnie takie coś - sferę zbudowaną z przenikających się dźwięków, bardziej zbliżoną do realnego życia, niż sterylności sali kinowej.
Tzw. sztuczna inteligencja (to trochę ostatnio nadużywany termin) robi naprawdę dobrą robotę. Nie chciałbym “przestrzelić” w zachwytach, ale to jedno z najfajniejszych zastosowań procesorów DSP jakie wymyślono od 1997.

Ciekawostką jest możliwość obserwowania w rogu ekranu na malutkim diagramie jak system uczy się, poprzez analizowanie aktywności w poszczególnych kanałach i płynnie dostosowuje charakter dźwięku do oglądanej sceny. Nie mówię tu o doraźnym analizowaniu i dostosowywaniu, a o regularnej nauce. Jak mi powiedziano:
Po obejrzeniu "Star Wars", "Indiana Jones" jako kolejny film akcji, będzie lepiej nagłośniony.

Autentycznie nowymi produktami były dwa budżetowe soundbary (299 Euro) pokazywane w zastosowaniach growo-sportowych. Co ciekawe zarówno w najnowszych soundbarach Yamahy, Samsunga i jeszcze kilku firm jako narzędzie do zarządzania głosowego pojawia się Alexa od Amazona, a nie Google Asystent.
Jako, że mówimy tu o głośnikach sieciowych, więc pamiętajmy, że u Yamahy niemal wszystko działa sieciowo i potrafi wymieniać się danymi audio (#MusicCast) - od koncertowego fortepianu, po gramofon współpracujący z bezprzewodowymi głośnikami (premiera z ubiegłego roku).

Nie omieszkałem dopytać, czy od ubiegłego roku Alexa poszerzyła swój repertuar umiejętności, bo to co w pierwszym momencie zachwycało (włącz / wyłącz / głośniej / ciszej w dużym uproszczeniu mówiąc) dość szybko okazało się dla wielu klientów rozczarowujące.
Yamaha opracowała więc własny “Skill” (zestaw umiejętności) nazwany “Customer Skill”. Mało kto, spoza grona użytkowników trzymających rękę na pulsie, o tym wie, ale obecnie Alexa potrafi niemal to samo co można zdziałać pilotem lub appką, np. zmieniać brzmienie poprzez zmianę poziomów basu, środka i góry pasma itp.
Mało kto (...), o tym wie, ale obecnie Alexa potrafi niemal to samo co można zdziałać pilotem lub appką.
Drugą bardzo fajną rzeczą jaką można obecnie robić głosem, a wcześniej nie było takiej możliwości to (nie sprawdzałem tego jeszcze osobiście) strumieniowanie Alexą muzyki z innych źródeł niż Amazon Music (gdzie np. najnowszej płyty Muńka nie ma) - można więc dołączyć TIDAL’a do listy źródeł i Muniek w naszym yamahowym domu zaśpiewa.


W oczy rzucił mi się również nowy system komunikacji marketingowej pomiędzy firmą, a klientami nazwany “Make Waves”. Dotychczasowy model, gdzie każdy z oddziałów (dywizji) sam sobie rzepkę skrobał, został spięty w jeden wspólny organizm. Jeśli uświadomimy sobie jak bardzo rozczłonkowana jest firma Yamaha (od silników do motorówek, po instrumenty dla całej orkiestry, oraz genialne instrumenty z serii Silent Music) to taka przesiadka musiała ich kosztować majątek.
Widać (i znajdowałem tego potwierdzenie w nieoficjalnych rozmowach), że Yamaha szykuje się do większego otwarcia na ludzi młodych. Już nie tylko grupa 35+ będzie głównym targetem firmy... mają się bowiem pojawić produkty "uproszczone", ale za to w bardziej atrakcyjnych cenach. Możemy się więc spodziewać w najbliższych latach eksplozji (jeszcze raz podkreślam, że to nieoficjalne informacje) słuchawek, urządzeń przenośnych, kolumn i przede wszystkim instrumentów muzycznych dla młodzieży.
Aktualna oferta firmy obejmuje 65 urządzeń audio pracujących we wspólnej sieci MusicCast (#multiroom) i trzeba sobie jasno powiedzieć, że osiągnięto stan wysycenia wszelakiej maści potrzeb klientów - od budżetowców po Hi-End.
Urządzenia są relatywnie nowe i zastępowanie ich na siłę nowszymi wersjami, które nie wnosiłyby istotnych zmian, byłoby jedynie bezsensownym marnotrawstwem zasobów. Szacunek za odwagę powstrzymania się od zbędnego mnożenia sprzętowych bytów i skupienie się na udoskonalaniu istniejących urządzeń, dzięki podmianom firmware'u, jak np. wprowadzenie wsparcia dla #AirPlay2.
Wiele, wiele, wiele można zdziałać wymieniając oprogramowanie systemowe, bez konieczności wymiany sprzętu. Taki stan rzeczy, powinien się utrzymać, przynajmniej dopóki ktoś nie wyskoczy z jakimś (absolutnie nikomu niepotrzebnym) nowym standardem wtyczek, czego programowo się już nie ogarnie.
Tak przy okazji dodam, że wraz z modą na implementowanie AirPlay 2 wśród niemal wszystkich producentów (od telewizorów po głośniki przenośne) wychodzi na jaw, kto wcześniej “przyoszczędził” na pojemności pamięci swoich produktów (nie będę wytykał palcami) i teraz na gwałt wprowadza tzw. wersje MK2 z powiększoną pamięci.
Ta wpadka to dwie strony medalu - komu AirPlay 2 nie jest potrzebny, ma szansę trafić tuż po pojawieniu się w sprzedaży wersji “drugich” danego producenta, “jedynek” w obniżonej cenie. Niestety należy się liczyć z nieuczciwością niektórych handlowców, którzy obniżone ceny szumnie nazwą promocją nie informując, że sprzedają towar z ograniczoną funkcjonalnością.
Yamahy ten problem chyba zupełnie nie dotyczy, a przynajmniej nie zauważyłem takich zapędów.